Dzis wstalismy naprawde rano, okolo 7.00, bo mielismy w planach caly dzien intensywnego zwiedzania...
Okolo 8.00 syn wlasciciela zaprowadzil nas na autobus do grot Longmen, gdzie wykutow w skale okolo 100 tysiecy posagow Buddy. Najmniejszy ma 2 cm, najwiekszy ok 17 meterow. Podroz zajela nam godzine, Gdy juz tam dochlapalismy okazalos ie, ze wstep kosztuje 75 zl! No, troche duzo, do tego zadnych znizek studenckich, mimo, ze UNESCO sprawuje nad tym patronat. Stwierdzlismy, ze wolimy zobaczyc Szaolin. Znow godzine jechaismy na dworzec, potem okolo 2h do klasztoru (za 20 juanow, 10 zl). Na miejscu wielkie rozczarowanie, komercja maksymalna. Wstep 60 zl.... oczywiscie znizek studenckich brak. Skusilibysm sie na te opcje, ale pani w kasie lamana angileszczyna nam powiedzaial, na busik, ktory nas zawiezie do samego klasztoru musimy czekac gdzine i taki wyjazd to na pol dnia, a my o 20 mielismy pociag do Szanhgaju. Szlag trafil, rzeba bylo wracac do Luoyangu, ynow 2 h w busie i to jako atrakcja dla doroslych i dzieci - biali w chinskim busiki, no rzeczywiscie wielka trakacja:)
Marcin bardzo chcial zobaczyc te grou Buddy, wiec majac jeszcze 3 h do pociagu, pojechalismy tam. Bardzo bolalo, gdy placilismy 150 yl za dwa bilety, a jeszcze bardziej bolalo, gdy okazalo sie ze zwiedzania jest na 25 minut...
Powiem tak - widzialam fajniejsze skalne miasta, np w Gruzji, ale musze przyznac, ze ten najwiekszy Budda zrobil na mnie duze wrazenie, wiec nie zalujemy tego wesjcia. Niestety mi percepcje zabytku obnizal glod, bo od dwoch dni ic nie jedlismy, poza jednym goracym kubkiem, bo czasu nie bylo. Ae w nagrode za dzielne zniesienie niedostakow jedzenia, Marcin zabral mnie na oiad. Szkoda, ze do przydworcowej knjapy, gdzie zamiast kurczaa dostalismy troche kosci ze skrora,ale wolowina bylo smaczna:)
No i wracamy do Szanghaju, tesknie juz za Beatka:)