Dzis Marzka ma ostatnie zajecia i nie bardzo chciala je opuszczac,wiec przyciegbela mnie z soba na uniwersytecki campus. Ladnie tu:) najbardziej mi sie podoba to,ze obok nowoczesnych budynkow biblioteki (nasza nowsza i ladniejsza,za to tu sprzedaja prezerwatywy w toaletach:)) i wydzialow sa tez starsze, pewnie zok XVIII wieku i stara kaplica gdzie slub moga brac tylko absolwenci University College Cork (tak to sie chyba nazywa) poza tym zeby wejsc do biblioteki trzeba miec karte identyfikacyjna (ja mam maszkowa) a dostep do neta jest na haslo. Szkoda ze jest zimno, bo poszlabym na spacer gdzies dokola, a tak z nudow zaczelam pisac prace na literature:) a Cork, z tego co widzialam podczas rannego 15-minutowego spaceru,jest bardzo ladny. Takie urokliwe, lekko prowincjonale miasteczko. Podoba mi sie:)