Wczorajsza nocna wyprawa na Reeperbahn w dzielnicy St. Pauli dala nam sie mocno w kosc... (no dobra- juz samo siedzenie u Beaty bylo dosc "wyczerpujace") Po zwiedzeniu lokalnych atrakcji watpliwych wdziekow (watpliwych jak watpliwych, w koncu Kuba zniknal nam na 15 minut:)) udalismy sie rodzinnie do klubu Helo. Pan bramkarz zaakceptowal nasze legitymacje studenckie i bezplatnie zostalismy wpuszczeni do srodka. Muzyka i wystroj jak w Autsajderze, zatem poczulismy sie jak w domu. I tak dobrze poszla nam aklimatyzacja,ze w domu bylismy kolo 5.00.. Dobrze ze obiad u wujka byl na 16.00 (swietny swoja droga i bylo wesolo). A wieczorem dziewczyny nas porwaly na zwiedzanie portu i spacer po starym kanale pod Elba. Koniec wycieczki nastapil w portugalskiej knajpce,gdzie dolaczyl do nas Szymon, kolega z dziecinstwa. Obecnie zamierzamy udacs ie w objecia Morfeusza. Lub kogokolwiem innego, byle blisko:)