W Gemliku zaczął się nasz problem - gdzie spać? Wysiedliśmy koło 20.30, zaczynało juz zmierzchać, szansa na kolejnego stopa malała z każdą minutą. Stwierdziliśmy demokratycznie, że pójdziemy do miasteczka (nie takiego małego jak się okazało - 90 tys. mieszkańców) szukać miejsca na nocleg. Przed samym wyjazdem z Gdańska byliśmy na dniach otwartych meczetu, gdzie imam zapewniał nas, że muzułmanie, szczególnie w meczecie nie odmówią pomocy podróznym. Skierowaliśmy się więc w stronę meczetu. Nie dane nam było wejśc do śrdka, gdyż od razu przybiegł niemieckojęzyczny (ok, za dużo powiedziane - znał kilka słów, w tym: hotel, stadtmitte) i wytłumaczył nam gdzie jest hotel. Daleko, chyba ze 2 km, z ciężkimi plecakami, ale znaleźliśmy. Atmosfera w takim miasteczku p zmroku przypominała mi też, która towarzyszyła podczas czytania "Śniegu" O.Pamuka - nieprzyjemnie. Ale hotel znaleźliśmy za... 80 TL! 150 zł za bardzo średnie warunki! Po naszym trupie! Podreptaliśmy zatem do kafejki internetowej, żeby przeczesać strony typu booking.com i hostelworld.com. Niestety Gemlik zagłębiem turystycznym nie jest i nic nie znaleźliśmy.... Na szczęście jest nieoceniona stronka www.turcjawsandalach.pl, gdzie znaleźliśmy informację o oğretmenevi - Domach nauczyciela. I w Gemlika się takowy znajdował (adres:Gemlik, Kalealtı Sok. 2). Okazało się, że za nocleg w bardzo klimatycznym pokoju, czystym, ładnym, na głównej promenadzie miasta, z widokiem na palmy i morze zapłacimy za nas dwoje 100 zł. Mało to nie jest,ale noclegi w Turcji są zatrważająco drogie. Do tego miejsce samo w sobie było świetne, wyspaliśmy się i nabraliśmy sił do łapania kolejnej okazji.