Autostop nr 1

Udało się wyjechać ze Stambułu, hura!:) Zainteresowanym podpowiem, że najlepiej jechać autobusem nr 130 , z pętli autobusowej przy przystani po azjatyckiej stronie i wysiąść gdzieś na autostradzie. Myśmy pojechali zdecydowanie dalej, do miasteczka Tuzla i trzeba było wracać. Generalnie autostop w Turcji to nic trudnego, kilka minut i ktoś się zatrzymuje. Pierwszy samochód jaki nas wziął prowadziła młoda Turczynka, która 2 tyg wcześniej wróciła po kilkuletnim pobycie w Kalifornii. Strasznie się zdziwiła, że chcemy podrózować stopem, ale podrzuciła nas do przystani promowej w Dancy i porozmawiała z panem od biletów, żeby zatrzymał dla nas busa do Izmiru. Pan byl przesympatyczny, ciągle się pytał czy wszystko OK i wpuścił nas za bramki, na ławkę. Gdy nasza przemiła Pan odjechała zaczęliśmy mu tłumaczyć, że wcale nie chcemy busa do Izmiru, tylko chcemy dojechać do Izniku (ładne jezioro:)) - nie po to tłukliśmy się 2 h, chcąc się wydostać ze Stambułu i nie płacić za autobus, żeby teraz, zaledwie kilkanaście km dalej wydać 50 LT na osobę (ok. 100 zł). Pan wykazał się zrozumieniem i kazał nam iśc na prom, nie płacąc za bilety. Można powiedzieć, że złapaliśmy prom na stopa:) po drugiej stronie zatoki, po 40 min rejsu, niemalże od razu udało nam się znaleźć podwózkę, co prawda tylko do centrum miasta, ale zawsze. Nasz kierowca chyba był z tych konserwatywnych, gdyż do mnie nie odezwał się ani słowem. Ale chyba nobilituje nas narodowość europejska, gdyż od razu wyłączył tureckie wycie i włączył J.Lo, itp. A z centrum Yalovy zabrała nas sympatyczna turecka rodzinka w składzie: mama, tata (ok 30 - 35 lat) + synek (ok 10 lat). Dogadywaliśmy się z nimi na migi, ale było wesoło. Zostawili nas w Gemliku i dali na drogę pomidory, ogórki i ciastka.

Komentarze (1)