Nie lubię lotnisk, nie lubię łatać samolotem, a już najbardziej nie lubię odprawy paszportowej, szczególnie, kiedy nie wszystkie dokumenty mam w porządku. Zacznijmy od początku: Rosja - kraj biurokracji i papierologii. Po przekroczeniu granicy polsko - białoruskiej wypełnialiśmy karteczki migracyjne (takie same jak na granicy rosyjskiej czy ukraińskiej). Taka karteczka to bardzo ważna rzecz! wiem z autopsji, gdyż zdarzyło mi się takową raz zgubić, wracając z wesela w Mińsku... Nie uczę się na błędach i po raz kolejny gdzieś swoją zgubiła. Polskie służby dyplomatyczne jak zwykle wykazały się "nadzwyczajną" pomocą stwierdzając - "mówi się trudno, żyje się dalej". Czy ja czasem nie płacę podatków na ich pensje???
Na lotnisko przybyliśmy, jak Pan Bóg przykazał, 2 godziny wcześniej. Lot, wg maila z aerosvitu, miał być o 22.35. A na rozkładzie pokazało się, że jest 40 minut wczęsniej. Biegiem, o ile nam plecaki na bieg pozwalały, udaliśmy się do kolejki, długiej jak po mięso za komuny. Przezornie zważyliśmy plecaki - ok. 10 kg nadbagażu. Cóż, wiedz książkowa waży (czy Jacek nie przekonywał mnie ostatnio do czytnika??:)). Wyrzucając i przekładając książki, aparaty i komputery, traciliśmy kolejne cenne minuty. W końcu, w desperacji, że nie zdążymy przejść odprawy, poszliśmy do pani "dyżurnej". Gdy powiedzieliśmy, że lecimy do Kijowa, popatrzyła na nas jak na nienormalnych, że tak późno się zjawiamy, ale rozpoczęła odprawę. i wtedy dopiero popatrzyła na nas jak na durni - trafiliśmy na zły terminal! nasz samolot rzeczywiście odlatuje 22.35, z terminala E, a nie F. Biegiem, na wszelki wypadek, udaliśmy się na miejsce, tym razem poszło lepiej i Pani zignorowała nasze bezczelne 3 kg nadbagażu. A pani celniczka pogroziła tylko palcem na brak mojej karteczki. Tym razem się udało, ale my chyba nie możemy podróżować jak ludzie. Zaczynam się bać wyjazdu ze studentami do Moskwy, jak kogoś zgubię? buziaki z lotniska, oby dalej poszło sprawniej:)