Dojechalismy do Pekinu, Marcin slodko sobie spal w pociagu (typ plackarta, kto hezdil po bylym ZSRR, ten wie:) tylko, ze chinski hardsleeping jedzie szybciej i jest drozszy), a ja sie meczylam, slyszac tabuny chinskiej mlodziezy w toalecie, radosnie rzygajacych po kilku piwach (3%)...
Gdy wyszlismy z dworca, naprawde poczulismy, ze jestesmy w Chinach. W kolejce do wejscia do metra stalismy ok 25 minut. A wszytsko dlatego, ze za kazdym razem, gdy sie wchodzi do "Beijing Subway" trzeba przeswietlic bagaz. No robia sie kolejki.
Nasz hostel (1Hai Inn - polecamy) na szczescie jest zlokalizowany blisko stacji metra, Lama Temple. Zaplacilismy 5 euro za osobe, za dobe i mamy miejsce w 6 osobowym pokoju, mieszkamy z Amerykaninem ktory jedzie na Filipiny nurowac oraz z Ania z Poznania, ktora studiuje w chinach sinologie. dzieki niej dowiedzielismy sie wielu cieawych rzeczy o jezyku cinskim, ktory jak dla mnie, jest okropnie trudny.
W kazdym razie po przybyci do hostelu, szybko sie ogarnelismy i postanowilismy cos zjesc. Blisko nas znalezlismy mila knajpke z przystepnymi cenami. I tam wlasnie przezylam najgorsza traume jedzeniowa w chinach, jak do tej pory. Otoz, zaowiona przez nas wolowina okazala sie kruchutka, mieciutka, bylo jej bardzo duzo, ale... byla tak ostra, ze prawie nie dalo sie jesc! Adams - Twoj ryz z Krokodyla, jedzony przy piosence Prodigy, to nic... To mieso bylo tak ostre, a ja bylam taka glodna, ze plakalam i jadlam... Lakomstwo nie poplaca jednak, bo mam poparzone cale podniebienie i skora mi zeszla z ust. Jak na razie pasuje z chodzeniem do chinskich restauracji, dobrze ze mamy z soba puszki i zupki w proszku:)
Zwiedzanie postanowilismy zaczac od placu Tiannanmen (Plac Niebianskiego Spokoju, ciekawe czy rozjechani czolgami studenci rzeczywiscie spoczywaja w niebianskim spokoju), obfotografowac sie z Mao i pojsc do Muzeum Narodowego,
Plac Tiannanmen rzeczywiscie robi wrazenie i do tego kolosalne. Plac Czerwony przy nim, to placyk, skwerek. Na Tiannanmen moze pomiescic sie 1 mln ludzi (jak bylo napisane w przewodniku - "w latach 60. przebudowano plac tak, aby moglo sie na nim pomiescic 1 mln szczesliwych komunistow"). Na srodku stoi olbrzymie mauzoleum wybudowane dla ojca narodu. Nie wiedzialam, ze Chinczycy tez maja wystawionego do ogladania trupa. Ale moskiweksie mauzoleum wyglada przy pekinskim jak budka z piwem, czy cos takiego. To tutejsze robi wrazenie... Niestety spoznilismy sie i bylo juz zamkniete, pojdziemy tam pojurze.
Obeszlismy tez mury Zakazanego Miasta i skierowalismy sie do Muzeum Narodowego, ktore niestety okazalo sie zamkniete. Tak samo jak Muzeum kolei. W zwiazku z tym udalismy sie na spacer po okolicach Tiannanmen i do swiatyni Tienan, dokola niej sa swietne ogrody, ale jest srodek zimy i mocno minusowa temperatura,wiec wrazenie bylo mniejsze. A potem to zrobilo sie juz tak zimno, ze wrocilismy do hostelu:) jutro zdobywamy mur!