po bardzo wygodnej podrozy wagonem sypialnym do Przemysla i ciut mniej wygodnej przeprawie marszrutkami przez granice, dotarlismy do Lwowa. Lot mamy dopiero jutro, ale oboje uwielbiamy to miasto, wiec z przyjemnoscia spedzilismy tu troche wolnego czadu. nie opusywalam tego, ale tegoroczna majowke spedzilismy w doborowym towarzystwie przyjaciol (pozdrawiamy;)) na zwiedzaniu zabytko w dzien i knajpek wieczorami;) aby tradycji stalo sie zadosc, obiad zjeslusmy w "Puzatej chacie", eypilusmy piwko i dojedlismy na deser hummus u Zydow w "Pod Zlota Roza". pizniej chwilka drzemki (zdecydowanie NIE polecamy hostelu "Art hostel" na runku pod nr 3/4. Owszem mamy dwuosobowy pokoj, bez okna, nie ma tez cieplej widy, a lazienka blaga o remont i spezatanie. to wszystko by mi nie przeszkadzalo,gdyby nie fakt,ze cena fo najnizszych nie nalezy. poprzednim razem spalismy troche dalej od centrum, za to o wiele taniej i w swietnych warunkacj, w "eko hostelu".). wieczorem udalismy sie do Domu Legend na piwo i wieczorny spacrr po miescie. bardzo romantycznie;) odbior Lwowa popsula tylko parada ukrainskuch nacjonalistie, na szczesvie krotko pokrzyczeli i rozeszli sie. fobranoc wszystkim:)