dotarlysmy na plac de la Concorde bez wiekszych afer, tata wystawil nasze bagaze i odjechal,a my grzecznie czekalysmy na autokar. Gdy podjechal, ja zajelam miejsce a Magda czekala na odznaczenie na liscie. i tu zaczely sie problemy,gdyz okazalao sie, ze nie ma nas na liscie i to mzblizej nie okreslonych przyczyn. panika- kolejny autokar wyjezdza w poniedzialek, na nas czeka uczelnia (szczegolnie na moja przyjaciolke,za ktora ciagnie sie jeszcze sesja zimowa;) i nie mozemy zostac dluzej. Co robic? najlepszy kobiecy sposb-lzy. Pan kierowca,ktory nas na szczescie pamietal, ulitowal sie i powiedzial,ze co prawda powinien miec komplet pasazerow,ale czasem zdaza sie ze ktos odwola wyjazd,nie przyjdzie,itp. Gdyby jednak wszysycy przyszli, musialybysmy w Amsterdamie sie pozegnac. Te kilka godzin do holandii minelo nam raczej stresujaco. choc w sumie ja lubie jezdzic stopem,wiec tragedii by nie bylo;) na szczescie akurat 2 osoby sie nie stawily i juz bez wiekszych przygod dotarlysmy do Polski. Wszedzie dobrze ,ale w domu najlepiej. A w czwartek kolejny wyjazd;)