Kochani Czytelnicy, owtórzcie jakąkolwiek mapę, na której znajdziecie Iran i kraj Kaukazu Poludniowego. Znajdźcie na północy Iranu Tabriz, a potem w Gruzji Tbilisi. Zastanówcie się, którędy najbliżej. My ucieszylismy sie, ze zobaczymy trochę Armenii, tym bardziej, że stosunki iransko-ormiańskiego są bardzo dobre. Nie muszę chyba opisywać naszego zdumienia, gdy obudzilismy się na granicy tureckiej... Dobrze, że nasze wakacje okazały sie sporo tańsze, niż zakładal plan i zostało nam trochę waluty, toteż kupno wiz nie było problemem. Skoro mamy teraz ważne przez 3 miesiące wizy, to szkoda byłoby ich nie wykorzystac i zastanawiamy się nad jesiennym wypadem do Turcji;). Na granicy z Turcją staliśmy 4,5 h, na gruzińskiej kolejne 3,5. Droga z obiecanych 15 h trwała 23... Dobrze, że jechała z nami dziewczyna po anglistyce, bardzo nam pomagała i karmiła nas, bo myśląc, że rano będziemy w Tbilisi, nastawilismy sie na szaszlyki... Udało nam się także dzięki niej wysiąść wcześniej, niż w stolicy i do Kutaisi dojechalisny marszrutka. Gruzja zachwyca krajobrazami ( na tyle, ile widzielismy) tak samo jak 7 lat temu. Tylko ceny kilka razy wyższe... Ale i tak mój ukochany mąż zabrał mnie na.pysznego szaszlyka, gruzińskie jedzenie nie ma sobie równych. Mąż zresztą też nie;)
Jutro o 15 mamy lot, potem szybko pociągiem do Lwowa i wyścig z czasem, aby zdążyć na poranny pociąg do domu.
Szkoda, że to już koniec naszego urlopu, ale z drugiej strony tęsknię już za telefonami kontrolnymi od Rodziców, kawą z Przyjaciolkami, moimi studentami, chłopakami z Sony i oczywiście za moimi cudnymi Mruczkami;)
Trzymajcie tylko kciuki za lot, bo wciąż zdecydowanie NIENAWIDZĘ latać.
Ps. Rodzice - dziękuję za zmuszanie mnie do.lekcji angielskiego. Od dawna nie byłam na wakacjach w miejscu, gdzie nie używałam rosyjskiego. I dzięki Wam mogłam swobodnie pokonwersowac. :*